czwartek, 26 sierpnia 2010

Masyw Śnieżnika - Śnieżnik - 1425m

Czerwiec 2004. Wreszcie coś większego i więcej osób. Jak zwykle chodziło o to, żeby zdobyć główny cel a po drodze zobaczyć jak najwięcej, a więc nie powtarzać szlaków podczas wejścia i zejścia. Znowu dwa dni, z tym że jedne z najdłuższych dni w roku, a więc bez specjalnych rygorów czasowych. Do takiego podejścia zawsze najlepszy był pociąg. Najtańszy i nie trzeba się martwić o pozostawiony w konkretnym miejscu sprzęt (np. samochód, rowery itp.). Sprzęt - tylko niezbędne minimum, bez powtarzania, jedna czy dwie czołówki na wszystkich itp., tylko jeden namiot, ciasno w 5 osób, ale można się raz przemęczyć. Przystanek Długopole i w drogę na Zachód czerwonym szlakiem do Międzygórza. Po pierwszym wysiłku zawsze można zweryfikować swoje zapasy wody i jedzenia, sił i formy oraz czasy przejścia. Wszystko było ok. Przez 6 lat od wycieczki wiele wyleciało z głowy, ale może nie było warte zapamiętania, nic spektakularnego się nie działo, dość gorąco i łatwy szlak do schroniska Na Śnieżniku. Herbata i o ok. 20.00 zielonym szlakiem do góry, nieco bardziej stromo, ale w lato to nie problem. Na szczycie ok. 21.30. Wciąż jeszcze widno, przez pół godziny - wystarczy żeby rozbić namiot. Teoretycznie się nie powinno w Parku Krajobrazowym, ale najważniejsze, żeby nic po sobie nie zostawić, nie śmiecić. Spanko do pierwszych promieni Słońca i w drogę granicą z Czechami. Gorąco, ale widoki super. Droga na Mały Śnieżnik bardzo przyjemna, prawie płasko cały czas i miękkie podłoże. Potem trochę gorzej. Najbardziej męczące były okolice Trójmorskiego Wierchu, rekompensata w postaci łyku wody ze źródeł Nysy Kłodzkiej wystarczająca. Dalej zejście do Międzylesia, znów na pociąg. Tu już narzekania, po 25km drugiego dnia czuć pękające odciski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz