
Pogoda typowo późno-jesienna, szaro&ponuro, za to przy odpowiednim tempie wędrówki, odpowiednia temperatura i wilgotność do szybkiego przemieszczania się. Po południu spadł pierwszy śnieg, bardzo źle wróżący. Nie mieliśmy zaplanowanego noclegu. W pamięci jedynie doświadczenia, że zawsze się wszystko udawało. W dodatku bardzo ciekawe widoki, ruiny zamków, które kazały się przy nich zatrzymywać. Wychodziły nam ciekawe zdjęcia. Do granicy z Czechami dotarliśmy z opóźnieniem. Męczące acz urokliwe w zastanych warunkach wejście na Czartowiec (zdjęcia obok). Potem już wejście na Kowadło w całkowitych ciemnościach. Mieliśmy oczywiście ze sobą czołówki, które nieźle się sprawowały zwłaszcza dzięki pomocy dobrze odbijającemu światło śniegowi, ale zejście jakby na oślep, byle w dół do jakiejś drogi tak, żeby wypatrzeć jakieś światła i znaleźć obojętnie jaki nocleg. Ubrania przemoczone łącznie z butami, a miało być jesiennie. W końcu udało się znaleźć nocleg w okolicach leśniczówki w Bielicach. Dostaliśmy po ok. 6-7 koców ale i tak było mroźno i ledwo dało się spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz