czwartek, 26 sierpnia 2010

Góry Wałbrzyskie - Chełmiec - 869m

Luty 2005. Styczeń odpuściliśmy na sesję. Robiliśmy się już nieco bardziej doświadczeni i sprzętu było coraz więcej i coraz lepszego. Tym razem postanowiliśmy zmierzyć się z dość trudnymi warunkami z premedytacją. Prognoza pogody na ten dzień to -33 stopnie Celsjusza temperatury odczuwalnej. Po dotarciu do Boguszowa-Gorc okazało się, że czyste niebo i słońce łagodziło niedogodności temperaturowe. Mimo wszystko wejście na Chełmiec się przedłużyło. Nadrobiliśmy jednak zejściem i zdecydowaliśmy, że podejmiemy jeszcze próbę dotarcia do Gór Kamiennych i zdobycie Waligóry. Trzeba było znaleźć nocleg i może się uda. Niestety największe problemy nie były spowodowane zimnem, ale tym, że zdradziecko lśniące słońce zdawało się na nas nie czekać i zachodziło czym prędzej. Dodatkowy problem to fakt zapadania się co najmniej po kolana w śniegu, co nie stanowiło bariery nie do przejścia, ale opóźniało marsz do 0,5km/h. W niektórych miejscach trzeba było się przeczołgać, żeby nie utknąć głęboko w śniegu - nie byliśmy na to przygotowani. Noc zastała nas nie wiadomo gdzie. Szlak zgubiliśmy dawno, wsłuchiwaliśmy się tylko w odgłosy jadących samochodów i mieliśmy nadzieję, że droga jest blisko. Może to wszystko brzmi jak z powieści J.O.Curwooda, ale nie czuliśmy się w jakimś wielkim niebezpieczeństwie, wilki i kłusownicy byli w tych stronach mniej prawdopodobni. Nie pamiętam jak znaleźliśmy się w Wałbrzychu, chyba po prostu drogą pieszo, a potem jakoś komunikacją miejską w Wałbrzychu nie martwiąc się specjalnie brakiem biletów na PKP. To był jedyny trip, kiedy nie udało się zrealizować założonego planu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz