(Listopad 2004). Nazajutrz, oprócz łatwych do przewidzenia problemów wynikających z przemarznięcia, był jeszcze jeden - zamarznięta woda w butelkach, do tego stopnia, że nawet kropelki nie dało się wydusić bez rozkruszania. Łatwiej było jeść śnieg w ostateczności. Mimo wszystko temperatura odczuwalna nie była aż tak nieznośna. Udało się tego dnia przejść ok. 23km po śniegu, bez zimowego sprzętu w dość znośnych warunkach. Było nieco problemów ze zwalonymi drzewami przy podejściu na Rudawiec, ale obyło się bez większych strat czasowych. Do ok. godziny 17 udało się doczłapać do Stronia Śląskiego, potem PKS do Kłodzka i PKP do Wrocławia. Były to jedne z ciekawszych i unikatowych przygód na drodze do KGP.Blogspot opisujący historię zdobywania przeze mnie Korony Gór Polski (2004-10) napisany jednego dnia po zakończeniu 6-letniego przedsięwzięcia. Moim celem było zdobywanie każdego szczytu tak, aby pogłębiać swoją świadomość potęgi drzemiącej w górach. Szczyty zdobywane o każdej porze roku, każdego miesiąca, a nawet o każdej porze dnia i nocy, samotnie lub z ekipami, z różnym sprzętem, w różnych warunkach po prostu różnorodnie.
czwartek, 26 sierpnia 2010
Góry Bialskie - Rudawiec - 1112m
(Listopad 2004). Nazajutrz, oprócz łatwych do przewidzenia problemów wynikających z przemarznięcia, był jeszcze jeden - zamarznięta woda w butelkach, do tego stopnia, że nawet kropelki nie dało się wydusić bez rozkruszania. Łatwiej było jeść śnieg w ostateczności. Mimo wszystko temperatura odczuwalna nie była aż tak nieznośna. Udało się tego dnia przejść ok. 23km po śniegu, bez zimowego sprzętu w dość znośnych warunkach. Było nieco problemów ze zwalonymi drzewami przy podejściu na Rudawiec, ale obyło się bez większych strat czasowych. Do ok. godziny 17 udało się doczłapać do Stronia Śląskiego, potem PKS do Kłodzka i PKP do Wrocławia. Były to jedne z ciekawszych i unikatowych przygód na drodze do KGP.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz