czwartek, 26 sierpnia 2010

Beskid Śląski - Skrzyczne - 1257m

(Wrzesień 2004). Jak w poprzednim poście, rozbiliśmy się na płaskim kawałku dość stromego, zalesionego jeszcze zbocza Skrzycznego. Spało się dobrze, ale następnego dnia wiało tak mocno, że pół godziny męczyliśmy się ze złożeniem namiotu, po prostu odlatywaliśmy z nim jak z żaglem. Potem wiatr się nieco uspokoił i na Skrzyczne udało się wejść bez większych problemów, było dość gorąco, na szczycie znowu wietrznie. Stwierdziliśmy, że jesteśmy na tyle w formie, że uda się jeszcze zaliczyć Baranią Górę, która do KGP nie należy, ale jest dość dobrze rozpoznawalna. I tu kryzys, brak wody, ale nikt nie chciał być tym, który wypije ostatnie krople wody (losowanie). Zejście do Węgierskiej Górki - 23km w upale bez wody tego dnia dało się we znaki. Odpoczęliśmy jednak dobrze. Z rana padało, zmokliśmy, ale może dzięki temu nie marnowaliśmy wody pitnej. Kolejne ponad 20km w kierunku Korbielowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz