czwartek, 26 sierpnia 2010

Karkonosze - Śnieżka - 1602m

Październik 2005. Karkonoszy właściwie przedstawiać nie trzeba. Szlaki dość dobrze oznakowane, w czeskim stylu, ale i główne szlaki są na tyle szerokie, że nie trzeba się specjalnie zagłębiać w mapę, co najwyżej dla kontroli czasów przejść. A czas akurat gonił.
Ze Szklarskiej Poręby na południe w okolice Hali Szrenickiej trudno nie trafić. Problemy zaczęły się wraz z silnym wiatrem i gęstą mgłą i mżawką, miejscami ograniczającą widoczność na ok. 5 metrów, czyli w zasadzie sensowne było spoglądanie jedynie na drogę, żadnego podziwiania widoków. Warunki atmosferyczne spowolniły mnie bardzo (a pierwszy raz na trasie KGP byłem sam), przez co do schroniska Samotnia trafiłem z 4-godzinnym opóźnieniem względem planów. A plan był taki, żeby dotrzeć tam przed zmrokiem. Łatwo się domyślić, że te 4 godziny to ostrożne chodzenie po ciemku (czołówka pozwalała przynajmniej dojrzeć podłoże).
4 godziny snu i trzeba było ruszać dalej w kierunku Śnieżki, na której szczycie znalazłem się ok. 5.30 nad ranem, chociaż w rzeczywistości było dalej ciemno jak w środku nocy. Znowu mżawka i dodatkowo silny wiatr podczas zejścia, a schodziłem bardziej stromym szlakiem, zaopatrzonym w łańcuchy. Wiatr czasem wręcz cofał. Na szczęście zaczęło świtać i do przedpołudnia pogoda się ustabilizowała. Do Karpacza dotarłem zatem o dziwo 2 godziny wcześniej niż zakładałem. Myślę, że przez całe życie nie da się nauczyć gór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz